Z daleka nie wygląda to źle, ale uwierzcie, z bliska widać mnóstwo małych poruszających się odwłoków! Brr...
Nadszedł czas na wypróbowanie planu B. Długo się zastanawiałam, która opcję wypróbować. Czytałam książki, przeszukałam cały internet czytając polskie i angielskie artykuły. Wybrałam sposób, który najczęściej opisywano. W życiu nie wpadłabym na to, że jednym z najbardziej znanych sposobów na walkę z mszycami jest szare mydło :) Pisano, że trzeba przygotować roztwór wody z szarym mydłem, a następnie należy spryskać nim roślinki, nie oszczędzając wstrętnych robali.
Na początku przygotowałam odpowiednio mydło. Pamiętajcie, że możecie użyć jedynie zwykłego szarego mydła, wszystkie inne perfumowane z barwnikami mogłyby zaszkodzić roślinkom. Zwykłe szare mydło jest biodegradowalne i nie powinno pogorszyć stanu rzeczy. Mydło starłam na tarce, a następnie połączyłam z ciepłą wodą. Cały roztwór przelałam do spryskiwacza, wymieszałam i zostawiłam do ostygnięcia.
Starte szare mydło i spryskiwacz z ciepłą wodą.
Po paru godzinach przystąpiłam do wdrożenia planu B w życie. Dokładnie spryskałam roślinki, nie zapominając również o pąkach, bo podejrzewałam, że w środku pąków również mszyce mogły się zagnieździć. Już po paru godzinach wiedziałam, że tą walkę wygram ja :) Nie ciesząc się zbyt szybko, spryskałam roślinki jeszcze przez kolejne dwa dni. Poniżej pokażę roślinki zaraz po spryskaniu, a w następnym poście opiszę finał walki z robalami!
Spryskane roślinki. Na liściach i łodygach widać roztwór z szarego mydła.
ja na robactwo stosuję orzechy piorące,tj płyn.a na kreta użyłam łupinek po ugotowaniu.podziałało.
OdpowiedzUsuńHmmm nie słyszałam o takim zastosowaniu. Sama robisz taki roztwór czy kupuje się płyn z tych orzechów?
Usuń