piątek, 8 czerwca 2012

Ciekawe, czy macie tak samo?

Właśnie zaczyna się mecz Polska - Grecja :) Jestem typowym przedstawicielem pół-kibica, bo uwielbiam to co się dzieje dookoła meczu, oraz przed meczem. Oglądam inaugurację, piłkarzy oraz słucham hymnów...i to byłoby na tyle :) Ewentualnie spojrzę jeszcze na tv, gdy będą jakieś gole, ale nie potrafiłabym ślepić w ekran bite 90min i podziwiać poruszającą się piłkę i goniących za nią piłkarzy :P Jakby nie było telewizor idzie w tle, więc jestem na bieżąco :)

sobota, 2 czerwca 2012

Zbawienie dla panów?

Witam po dość długiej przerwie, ale nie myślcie, że przez ten czas próżnowałam. To, co chcę wam dziś przedstawić, wymagało zebrania swego rodzaju dokumentacji. Więc do dzieła. Ostatnio w katalogu Oriflame pojawiła się pewna nowość, skierowana do panów. Mowa tu o kremie do twarzy zmniejszającym zarost North For Men. Mój mąż jako, że nie jest specjalnie zadowolony z czynności jaką jest golenie twarzy, entuzjastycznie podszedł do tematu i z optymizmem czytał opis w katalogu. Możemy się dowiedzieć, że jest to innowacyjny krem, który spowalnia odrastanie zarostu, należy stosować go dwa razy dziennie, po goleniu i ponownie przed pójściem spać. Po krótkim namyśle zdecydował się go zamówić i przetestować.



Postanowiliśmy przeprowadzić test. Zebraliśmy materiał, składający się ze zdjęć robionych przez 5 dni bez użycia kremu, oraz przez kolejne 5 dni po jego zastosowaniu. W roli modela wystąpił mój mąż :) Pierwszy dzień badania to dzień golenia twarzy. Zgodnie z instrukcją, mąż stosował krem dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Zrobiliśmy pewne odstępstwo, ponieważ w opisie pisano, aby stosować krem codziennie po goleniu i przed pójściem spać. Mąż nie golił się każdego dnia, aby móc ocenić czy ten krem w ogóle daje jakieś efekty. Poniżej zobaczycie wyniki badania, po których stwierdzam, że krem raczej nie zadziałał...A szkoda :) W instrukcji dołączonej do kremu, można przeczytać, że efekty będą widoczne po 4 tygodniach stosowania. Pytanie, czy krem nie skończy się wcześniej :) Pozostaje mi kontynuować badanie i powrócić z kolejną notką o kremie za 2 tygodnie. Mój mąż dalej ma nadzieję, że może jednak zadziała :)

Dzień pierwszy - bez użycia kremu
Dzień drugi i trzeci - bez użycia kremu
Dzień czwarty i piąty - bez użycia kremu
Dzień pierwszy - po zastosowaniu kremu
Dzień drugi i trzeci - po zastosowaniu kremu
Dzień czwarty i piąty - po zastosowaniu kremu - bez różnicy

wtorek, 22 maja 2012

Czarodziejski płyn?

Do przeprowadzenia tego badania zainspirowała mnie moja codzienna niechęć do zmywania naczyń. Jest to niewątpliwie nudne i żmudne zajęcie, zwłaszcza gdy tłuszcz nie chce schodzić, lub gdy brud jest już na tyle zaschnięty, że najlepiej byłoby gdyby sam odpadł :) Dodatkowo, jak każdy detergent, płyn do zmywania naczyń różnie działa na skórę dłoni.

Od jakiegoś czasu, możemy oglądać reklamę, na której Irek Bieleninik prezentuje płyn do mycia naczyń Fairy. Możemy się dowiedzieć, że płyn Fairy jest bardzo wydajny oraz znakomicie radzi sobie z brudnymi naczyniami. Na reklamie są przeprowadzone testy, dzięki którym możemy "na własne oczy" zobaczyć płyn Fairy w akcji. Jednak Ciekawa Ania zna magię telewizji i dlatego też postanowiłam zmierzyć się oko w oko z problemem.

Do testu wybrałam płyn Fairy Kojący Rumianek z linii sensitive - serii delikatnej dla dłoni. Po przepysznym spaghetii bolognese pozostały dwa brudne talerze. Tak brudne talerze powinno się umyć zaraz po zjedzeniu, kiedy brud nie jest jeszcze zaschnięty. Dla dobra eksperymentu jeden z brudnych talerzy zostawiłam na parę godzin, natomiast drugi poczekał na swoją kolej 48h. Dwa dni, talerz z ekstremalnie zaschniętym sosem upiększał kuchnię, ale czego nie robi się dla nauki :)

Wróćmy do talerza nr 1. Po paru godzinach, na gąbkę do mycia naczyń nalałam kroplę płynu Fairy i muszę przyznać, że brud znikał bez przeszkód. Płyn ten ma to do siebie, że dość obficie się pieni dlatego też nie było żadnych problemów z szorowaniem ponieważ talerz już po krótkim czasie był czysty.

Po dwóch dniach przyszła kolej na talerz nr 2. Byłam nastawiona optymistycznie i nie zawiodłam się. Co prawda nie wystarczyła tym razem jedna kropelka płynu, ale już po zastosowaniu jego niewielkiej ilości, dwudniowy brud przestał stawiać opór. Był to test ekstremalny, bo (chyba) nikt nie trzyma brudnych naczyń aż dwóch dni, ale mimo to płyn Fairy zdał egzamin.

Dodatkowo muszę wspomnieć, że płyn ten, z linii senitive, jest rzeczywiście delikatny dla dłoni. Pomimo zmywania naczyń bez rekąwic, skóra nie jest sucha.

Wygląda na to, że tym razem reklama nie kłamie. Z czystym sumieniem mogę polecić stosowanie płynu Fairy do codziennych zmagań z brudnymi naczyniami.


Talerz nr 1
Talerz nr 2
Zmagania z brudnym talerzem nr 1

piątek, 18 maja 2012

Frytki - ciąg dalszy

Witajcie! Ku mojemu zdziwieniu jest to już ostatni post poświęcony frytkom z McDonald's. Po pięciu dniach leżakowania pojawiły się pierwsze początki pleśni. Czy pięć dni to dużo? Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, i może troszkę zawiedziona, bo po oglądnięciu wspomnianego przeze mnie filmiku z Ameryki liczyłam na co najmniej kilka miesięcy. Niestety (stety), w szóstym dniu badania, kończę eksperyment ponieważ w słoiku rozrasta się coraz większa pleśń i zaczyna wydobywać się nieprzyjemny zapach. Tymczasem obaliłam mit o niezniszczalnych frytkach z McDonald's. Wygląda na to, że frytki z polskiego McDonalda nie są tak sztuczne jak można by uważać. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy rzeczywiście jemy ziemniaki oraz czy olej jest dobrej jakości, ale na pewno jest to rozkładalne w naszym żołądku :) Zapraszam do oglądnięcia pożegnalnej sesji frytkowej. Osobom o wrażliwych żołądkach polecam inne posty :)


Frytki po 5 dniach
Frytki po 6 dniach i coraz większe żyjątka w środku słoika

sobota, 12 maja 2012

Frytki - początek

Jako pierwsze postanowiłam sprawdzić frytki z McDonalda. Widziałam w internecie filmik, na którym pokazywano niezniszczalność tych frytek. Filmik nakręcono w USA, także nie wiadomo jak zachowają się frytki z polskiego McDonalda. Różne opinie można usłyszeć na temat słynnych frytek. A to, że nie są robione z ziemniaków, że świecą w nocy :) Z drugiej strony, w Polsce można teraz zobaczyć reklamę w tv, która zachwala McDonald's twierdząc, że stosuje się tam produkty najwyższej jakości, a olej do frytek jest codziennie filtrowany. Sprawdźmy ile jest w tym prawdy. Świeżutkie frytki, prosto z McDonalda, włożyłam do słoika i przykryłam je zakrętką. Celowo zakrętka jest jedynie nałożona, a nie zakręcona. Po całodziennej obserwacji stwierdzam, że frytki są nienaruszone. Poniżej zamieszczam fotki frytek zaraz po ich zakupie, chwilę po włożeniu do słoika oraz po całodziennym leżakowaniu w słoiku. Przez następne dni (tygodnie? miesiące???) będę je obserwować i dzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami :)


Świeżutkie, jeszcze cieplutkie frytki
Nowe lokum

O co kaman?

Witam wszystkich zaciekawionych. W dzisiejszych czasach niczego nam nie brakuje. Nowe technologie i niekończące się pomysły ludzi spowodowały, że możemy praktycznie dostać wszystko. Często dochodzimy do wniosku, że ciężko jest wymyślić coś nowego... bo TO już istnieje. Ciężko jest również być dziś innowacyjnym, bo z każdej strony jesteśmy zalani różnorodnymi produktami. Reklamy w tv, internet, radio, bannery reklamowe zachęcają nas do wypróbowania danego produktu. Pytanie, które często sobie zadaję to: jak te wszystkie pięknie słowa i prezentowane obrazy mają się do rzeczywistości? Na ile ta rzeczywistość jest ubarwiana, a na ile prawdziwa. Najwyższy czas to sprawdzić. Razem ze mną, będziecie mogli śledzić i niejako uczestniczyć w przeprowadzanych przeze mnie "eksperymentach".